dizel i Roxy

“„Myślisz, że psy nie pójdą do nieba, a ja ci mówię, że one tam będą dużo wcześniej niż my” “

 

Dizel

Od lat jestem miłośnikiem owczarków kaukaskich – suczka OK była moim pierwszym psem w ogóle. Po jej śmierci w wieku 14 lat wyprowadziłam się wraz z mężem i średnią suczką – kundelkiem z rodzinnego domu z ogrodem do mieszkania w kamienicy i wiadomo, że nie było już mowy o posiadaniu kaukaza. Wzięliśmy z mężem wtedy drugiego większego i starszego kundelka, samca Jimmy’ego. Psy się polubiły, razem wszyscy stanowiliśmy tzw. stado. Jednak po kilku latach nasz staruszek poważnie się rozchorował i rak jelita nas rozdzielił, a Roxy została sama, bez psiego towarzysza, co bardzo przeżywała. Mieliśmy w planach za pewien czas rozejrzeć się za drugim psiakiem, jednak życie pisze często inne scenariusze.

 

Jako, że miłość do rasy została, obserwowałam cały czas grupę o OK oraz profile z różnymi psami w typie rasy do adopcji. I tak pewnego dnia, całkiem niespodziewanie (bo niewiele ponad miesiąc po pożegnaniu Jimmy’ego), trafiłam na ogłoszenie TOZu, które udostępnione było właśnie na profilu z psami w typie do adopcji. Był to psiak w połowie owczarek kaukaski i w połowie owczarek niemiecki. Młody – więc spokojnie jeszcze do ułożenia, i mniejszy niż typowy kaukaz, więc mógłby odnaleźć się w mieszkaniu. Serce zabiło mi szybciej i po rozmowie z mężem zrobiłam przez telefon rozeznanie sytuacji z wolontariuszką TOZ.
Umówiliśmy się na spacer zapoznawczy z naszą suczką, bo to głównie od niej zależało co będzie dalej. Niestety, ale Roxy była tak zestresowana całą sytuacją, otoczeniem (wieś), nowymi zapachami, że spacer nie był miarodajny. Mimo to, mając na uwadze nasze pewne doświadczenie z psami oraz mając możliwość skorzystania z porad behawiorysty, zdecydowaliśmy się wrócić z kolejnym adopciakiem do domu. Już w samochodzie Roxy kiedy poczuła się pewniej zaczęła na nowego członka rodziny warczeć i wyraźnie pokazywać, że nie podoba jej się zaistniała sytuacja 😉 Z kolei nowy uraczył nas niesamowitym ślinieniem się oraz zwymiotowaniem tego, co chyba zjadł chwilę przed spotkaniem.
Ogólnie Dizel – bo takie dostał imię – był totalnym chaosem. Nie potrafił praktycznie nic jeśli chodzi o chodzenie na smyczy, spacery, komunikację z psami. Był za to wyjątkowo radosny, pełny energii, ciekawy wszystkiego, co go otaczało – zarówno kawy na blacie w kuchni, jak i akwarium 😉 W pierwszą wspólną noc usilnie chciał wyjść na dwór oknem, nie umiał się wyciszyć, cały czas piszczał i chodził po całym mieszkaniu. Nad ranem stwierdził, że jest to idealna pora do zabawy i zaczął mnie zaczepiać. 

Roxy z kolei była niesamowicie obrażona i smutna, że sprowadziliśmy do domu jakiegoś nowego psa. Całą sobą pokazywała, że jej się to nie podoba. Pierwszym przełomowym wydarzeniem było czesanie. Dizel był niesamowicie zakołtuniony, wymagał częstego, regularnego czesania – nawet codziennie. I tak oto wspólna niedola, czyli czesanie, połączyła Roxy i Dizla. Roxy zaczęła na niego patrzeć trochę przychylniejszym okiem kiedy on zachęcał się do wspólnej zabawy. W związku z tym, że Jimmy był już staruszkiem w momencie adopcji, a na dodatek miał ogromne lęki, które z czasem przepracowaliśmy, nie bawił się z Roxy. Aż tu nagle pojawił się Dizel, który miał ok. 1 roku, zaczął ją zaczepiać do zabawy. I z czasem to mu się udało, obecnie bawią się razem bardzo fajnie, choć Roxy mu daje momentami wyraźnie znać, że jej już wystarczy, ale on czasem w całym ferworze tego nie rozumie i trzeba wkroczyć, żeby się uspokoiły.

Ogólnie Dizel przez te kilka miesięcy nawet dobrze się zadomowił, zrozumiał ideę spacerów, wyciszenia, zabawy. Zaraz po adopcji został zaszczepiony i zachipowany, dostaje suplementy na stawy. Jego sylwetka zmężniała, sierść zmieniła kolor na ciemniejszy i stała się puszysta oraz lśniąca.
Od początku załatwiał się na dworze, dając wyraźnie znać, że to już pora – obecnie bez problemu wytrzymuje od spaceru do spaceru. Jedynie zaraz po adopcji zdarzyło mu się raz nasikać w domu, ale otrzymał informację zwrotną, że tak nie wolno i już się pilnował. U nas jest ten komfort, że pracujemy z mężem zdalnie, więc można było pilnować i obserwować psiaki na bieżąco.
Niedługo po adopcji Dizla zaczęliśmy naukę komend, która szła bardzo opornie. Dopiero jak już załapał o co chodzi, to teraz mu łatwiej przyswajać kolejne. 

Było też zapoznanie z psem mojej mamy, które nie przebiegło pomyślnie, bo okazało się, że jej pies – na co dzień oaza spokoju i miłości, był zazdrosny i postanowił jej bronić. Mimo to, postanowiliśmy zrobić kolejne podejście i teraz cała trójka świetnie się bawi i razem tworzą niezły team, gdy Roxy i Dizel zostają tam podczas naszej nieobecności lub dłuższego wyjazdu.

Obecnie z Dizlem pracujemy nad nadmiernym ciągnięciem na smyczy oraz agresją na inne psy na spacerach. Był duży problem, żeby któreś z nas było dla niego bardziej atrakcyjne od psa, którego akurat w tym momencie warto obszczekać, ale widać jakieś światełko w tunelu 😊
Czasem jak zostaje sam w mieszkaniu zdarza mu się szczekać, ale jest już coraz lepiej.

Dizel całkiem dobrze odnalazł się w mieszkaniu, wygląda sobie przez okno (mieszkamy na parterze), czasem śpi na kanapie, a jego chyba ulubioną pozycją do spania jest ta na plecach 😊 Okazało się, że nie boi się wcale odkurzacza i innych głośnych sprzętów, jedynie w sylwestra przy bliskich hukach było widać, że zaczyna panikować. Nie ma w nim agresji do ludzi, jednak prawidłowo reaguje w sytuacji potencjalnego zagrożenia i potrafi obronić. Widać ewidentnie cechy obu ras.
Z uwagi na geny kaukaza z kastracją czekamy aż osiągnie 2 lata i dojrzeje emocjonalnie – obecnie ma ok. 1 roku i 8 miesięcy.